Friday, September 3, 2010

Warschauer street













Na przejsciu dla pieszych stoi kolo mnie chlopiec lat ok. 7, z zaczepnym spojrzeniem niebieskich oczu i zlotymi loczkami naookolo anielskiej buzi. Bez butow, w pasiastych skarpetkach i z siatka na zakupy. Swiatlo czerwone.
dziecko: Te swiatla sa beznadziejnie glupie, zawsze mam tam czerwone jak tu przejde!
ja: ee.. teraz bylo zielone wlasnie..
dziecko: Zawsze tam musze czekac!
ja: Gdzie sie podzialy twoje buty?
dziecko (jakby zdziwione ze nie jest to oczywiste): Wyszedlem na boso!
chwila ciszy, podczas ktorej patrzymy sobie intensywnie w oczy, jakby mierzac sily, po czym wybuchamy smiechem. Przejezdza tramwaj M10.
dziecko: Dokad mam pojsc - w ta strona, czy raczej w tamta - do piekarni?
ja: A co jest po tej stronie?
dziecko: No dobrze, to juz pojde do piekarni...
Zielone swiatlo
dziecko: czesc
ja:czesc

No comments: